Archiwum lipiec 2019


Co jeszcze?
27 lipca 2019, 19:13

   Kosmetyczka pomogła, ale pomogło coś jeszcze - basen.

   Pływanie to jedyna aktywność fizyczna, w której zawsze byłam dobra. Umiem pływać od 7 r. ż. i sprawia mi to przyjemność, a ponieważ mam niedaleko basen, postanowiłam trochę usystematyzować te moje ćwiczenia. Przede wszystkim założyłam sobie cele - ustaliłam dystans, który chciałam osiągnąć oraz postanowiłam poprawić technikę pływania. Zaopatrzyłam się w najtańsze płetwy, założyłam, że na basen będę chodzić dwa razy w tygodniu i skupię się na stylu dowolnym.

   Pierwsze tygodnie były ciężkie. Musiałam robić częste przerwy, miałam problemy z zatokami (właściwie nie wiem, dlaczego), a przez stałe noszenie okularów pływackich, wyglądałam jak panda (znajoma spotkana na zakupach, spytała mnie, czy ktoś mnie pobił). Ale, warto było.

   Poprawiłam kondycję, odporność, wzrosła pewność siebie i motywacja do robienia czegokolwiek, ale to, co najważniejsze - moje nogi wyszczuplały i wyglądałam naprawdę świetnie, jak na siebie, oczywiście. Ramiona mi się rozrosły, więc poprawiły się proporcje sylwetki.

   I, to był mój drugi sukces w walce z lipodemią.

Moja pierwsza bitwa.
26 lipca 2019, 19:58

Nie wiem, jak i dlaczego, i dzięki komu, trafiłam na reklamę salonu piękności z pobliskiej miejscowości i postanowiłam spróbować. Pomyślałam sobie, że może w końcu znalazłam cudowny lek na moją chorobę. Panie z salonu obiecały cuda za dość poważną cenę. Postanowiłam zaryzykować.

Zabieg składał się z fal radiowych i kawitacyjnych oraz endomasażu (całe nogi), i trwał prawie trzy godziny. Po pierwszym - miałam całe nogi w siniakach (też cecha tej choroby), ale potem naczynka się wzmocniły i było już tylko lepiej. Na zabiegi chodziłam przez rok i powiem krótko - było warto. 

Oto efekty:

1. Cellulit ze stanu ostatecznego przeszedł do 1. stopnia. Skóra przestała wisieć, stała się jędrniejsza.

2. Straciłam po kilka centymetrów w obwodach.

3. Rzadziej pojawiały się siniaki.

4. Poprawił się wygląd nóg - trochę wyszczuplały.

To była moja pierwsza bitwa, którą wygrałam. Pierwsza, bo było ich i będzie wiele. Pierwsza, bo walka z lipodemią, jest nieustającą wojną, którą toczy się całe życie. Najważniejsze jest to, że czasami w tej wojnie ma się przewagę.