Moja pierwsza bitwa.


26 lipca 2019, 19:58

Nie wiem, jak i dlaczego, i dzięki komu, trafiłam na reklamę salonu piękności z pobliskiej miejscowości i postanowiłam spróbować. Pomyślałam sobie, że może w końcu znalazłam cudowny lek na moją chorobę. Panie z salonu obiecały cuda za dość poważną cenę. Postanowiłam zaryzykować.

Zabieg składał się z fal radiowych i kawitacyjnych oraz endomasażu (całe nogi), i trwał prawie trzy godziny. Po pierwszym - miałam całe nogi w siniakach (też cecha tej choroby), ale potem naczynka się wzmocniły i było już tylko lepiej. Na zabiegi chodziłam przez rok i powiem krótko - było warto. 

Oto efekty:

1. Cellulit ze stanu ostatecznego przeszedł do 1. stopnia. Skóra przestała wisieć, stała się jędrniejsza.

2. Straciłam po kilka centymetrów w obwodach.

3. Rzadziej pojawiały się siniaki.

4. Poprawił się wygląd nóg - trochę wyszczuplały.

To była moja pierwsza bitwa, którą wygrałam. Pierwsza, bo było ich i będzie wiele. Pierwsza, bo walka z lipodemią, jest nieustającą wojną, którą toczy się całe życie. Najważniejsze jest to, że czasami w tej wojnie ma się przewagę.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz