Nie można tu mówić o klasycznym początku, ponieważ chorobę tę miałam od poczęcia, została dodana do mojego genotypu, po mamie, babci i innych kobiecych przodkach. Dlaczego ujawniła się właśnie u mnie i jednej z moich sióstr (druga siostra nie ma tego problemu)? Nie wiem.
Miałam około 14 lat, zaczęłam dojrzewać, a razem z dojrzewaniem pojawiła się choroba. Tylko, że ja nie wiedziałam, że to choroba. Zazdrościłam koleżankom ze szczupłymi nogami, pojawiły się pierwsze kompleksy, pojawiły się pierwsze problemy z chłopakami, bo po prostu się wstydziłam. Choroba obejmuje także moje ramiona, więc wyglądam trochę groteskowo. Pojawiły się pierwsze zaburzenia odżywiania. Zawsze byłam ruchliwą osobą, jestem bardzo elastyczna (bardzo lubię gimnastykę), więc skoro się ruszam, to problem tkwi w moim odżywianiu. Zaczęłam brać tabletki na przeczyszczenie, pić ocet, głodzić się, zostałam wegetarianką. Nic nie pomagało. Nie dość, że moje nogi i ramiona były grube, to jeszcze ten okropny cellulit. Jak wtedy wyglądałam? Słowa mojego kolegi ze studiów, chyba najlepiej opisują mój wygląd. Objął mnie kiedyś w pasie i jego palce się stykały (nosiłam szerokie spodnie i bluzki z rękawami do łokci), powiedział, że niedługo zniknę, taka jestem szczupła, a mnie zachciało się płakać, bo wiedziałam jak wyglądają moje nogi i ramiona. Do tego wieczne problemy ze stopami. Uwielbiam spacery, uwielbiam chodzić, zawsze wybierałam spacer na uczelnię zamiast autobusu (nie tylko ze względów finansowych), a moje nogi potrafiły tak spuchnąć, że nie mogłam zrobić kroku lub włożyć butów - to była ta wtórna limfodemia, o której nic nie wiedziałam. To podobno była pozostałość po zapaleniu dróg moczowych - moje nerki miały nie działać prawidłowo. Ale to nie były nerki, tylko moja lipodemia. Nienawidziłam swojego ciała i walczyłam z nim na każdym kroku. Kupowałam kremy, balsamy, odżywki, które miały odchudzić i odcellulitnić moje nogi, ale nic nie pomagało. W pewnym momencie odpuściłam. Wróciłam do mięsa w wieku 35 lat, zaczęłam nosić workowate ubrania i leżeć na kanapie, bo wtedy nogi nie puchły. Osiągnęłam imponująco, jak dla mnie wagę, 77 kg przy wzroście 168 cm i wtedy się otrząsnęłam i stwierdziła, że tak być nie może, że na pewno coś da się zrobić, że na pewno istnieje jakieś cudowne remedium, że wreszcie mam nieograniczony dostęp do internetu, że mogę szukać.
I znalazłam...